Ja, moja nauczycielka magii i inni uczniowie mieliśmy za chwilę wyruszyć do nowej akademii. Podeszłam do mojej matki.
-Wrócę za kilka miesięcy. - oznajmiłam pocieszając smutną wilczycę- Nie martw się, to nie aż tak długo.- przytuliłam ją, po czym podeszłam do ojca. -Tato...- uśmiechnęłam się do niego, po czym jego też przytuliłam -Będziemy za Tobą tęskni.- odpowiedział basior. Podeszłam do mojej młodszej siostry. -Opiekuj się mamą i tatą.- przytuliłam ją -Musisz iść?- zapytała siostra -Tak. Niedługo wrócę.- przytuliłam ją ponownie Wyszłam z jaskini. Inni już na mnie czekali. Dołączyłam do grupy, po czym ruszyliśmy. Szliśmy kilka dni. Było oczywiście kilka postojów. Akademia była bardzo daleko. Zostało nam jeszcze dwa dni drogi. *** Był ranek. Szliśmy po pewnym lesie, brzegiem rzeki. Nagle jakiś wilk wyskoczył zza krzaków. Po chwili za nami pojawiły się jeszcze dwa, a po chwili przybiegły kolejne trzy. Wilki te były bardzo masywne, wyglądały groźnie. Patrzyliśmy na nie ze strachem. Zaczęły warczeć i pokazywać kły. Zaczęliśmy uciekać, niestety jeden z basiorów dopadł naszą nauczycielkę. Chwilę później leżała martwa na ziemi. Przerażeni uciekaliśmy szybciej, cały czas krzycząc. Nikt nie przyszedł z pomocą. Kiedy byłam dość daleko, widziałam, jak zabijają dwa szczeniaki z mojej grupy. Reszta, włącznie ze mną, zdołała uciec. Wszyscy pouciekali w przeciwne strony. *** Szukałam drogi do domu przez około miesiąc. Na próżno. Nadeszła zima. Śnieżyca była tak ostra, że nie widziałam prawie nic. Ukryłam się w niewielkiej jaskini. Płakałam. Nagle usłyszałam kroki jakiegoś wilka. <Demon?> |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz